Od ostatniego wpisu minęło chyba ze sto lat. Przynajmniej w moim odczuciu. W dzisiejszy, piątkowy dzień zmotywowany przez wykładowców mojej uczelni, poświęciłem chwil kilka na odkurzenie mojego bloga. Czas najwyższy doprowadzić go do stanu użyteczności...
Najczęściej kiedy mam dobry humor odświeżam sobie moje ulubione kawałki Coldplay. Większość z nich pochodzi z b-side'ów albo (choć szczerze nie wiem czemu?!) w ogóle nie znalazły się na żadnym krążku. Pamiętam że pierwszy raz trafiłem na nich w 2005 roku, w momencie gdy na półkach sklepowych pojawiła się płyta "X&Y". Prawdę mówiąc do tego zespołu zabrałem się od przysłowiowej "dupy strony". (Od ostatniego do pierwszego albumu).
Ich twórczość urzeka mnie dzięki temu, że nigdy nie wiem czego mogę się po nich spodziewać w najnowszej płycie. Zawsze mnie czymś zaskoczą, a każda płyta to inna historia, inna bajka. Z niecierpliwością (podobni ejak Wy :)) wyczekuję najnowszej płyty która ma (podobno) ukazać się w tym roku.
Kończąc dzisiejszy wpis, ciekawy jestem która płyta zrobiła na Was największe wrażenie. Która podoba Wam się najbardziej, i za co? :) Zadanie nie jest wcale łatwe, a jest z czego wybierać...
- "Parachutes" (2000)
- "A Rush Of Blood To The Head" (2003)
- "A Rush Of Blood To The Head B-SIDE" (2004)
- "X&Y" (2005)
- "Castles" (2006)
- "Viva la Vida or Death and All His Friends" (2008)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz