
Dla większości fanów jest najwybitniejszym – może za wyjątkiem Jimi Hendrixa – gitarzystą w historii rocka. Jest też największą gwiazdą "It Might Get Loud", filmu dokumentującego spotkanie trzech wielkich gitarzystów reprezentujących różne generacje rocka.
– Nie jestem żadnym bohaterem gitary – podkreśla skromnie Jimmy Page. 65-letni, siwowłosy muzyk, z którym rozmawiam w londyńskich biurach Gibsona w otoczeniu nowiutkich, błyszczących sześciostrunowych instrumentów, uważa, że na takie miano zasługuje nieżyjący założyciel Gibsona, wynalazca i pionier muzyki elektrycznej Les Paul. – Nie potrafię wyobrazić sobie ważniejszej ikony świata gitary od tego wielkiego muzycznego geniusza, który zmienił to, co zastał, i nadał muzyce nowy kierunek. On właśnie jest dla mnie gitarowym bohaterem...
Zapraszam do przeczytania całego, świetnego artykułu.. link poniżej :)
oraz
moja ulubiona solóweczka :)
Źródło: http://muzyka.onet.pl/10174,1594292,0,1,wywiady.html
66 letni :D
OdpowiedzUsuńŻywa legenda...
Bless ;]